Nieopodal w sklepie sieci PAK'n'SAVE robię zakupy spożywcze i dociążam rower prowiantem na najbliższe parę dni. Pierwsze zetknięcie z cenami w Nowej Zelandii jest szokujące i z czasem wcale nie będzie mi się łatwiej do nich przyzwyczaić. Po odhaczeniu tych rutynowych zadań na liście mogę wreszcie wyruszyć w drogę. W jakim języku mówi się w Nowej Zelandii? W nowozelandzkim? No nie, oczywiście chodzi o język angielski (chociaż maoryski jest drugim oficjalnym językiem), jednak jeśli spotkacie na swojej drodze prawdziwego Nowozelandczyka, to bardzo prawdopodobne, że nie zrozumiecie ani jednego słowa z tego co będzie do Was mówił. Problem polega w tym, że mieszkańcy Nowej Zelandii mają 15. Bądź bezpieczny i zdrowy w Nowej Zelandii. Nowa Zelandia to kraj wyspiarski Pacyfiku położony na południowo-zachodnim Pacyfiku. Geograficznie kraj jest podzielony na dwa główne obszary lądowe: Wyspę Północną (Te Ika-a-Mui) i Wyspę Południową (Te Waipounamu), a także wiele mniejszych wysp. Nowa Zelandia znajduje się około Nie bez powodu organizacja turystyczna tego kraju skrupulatnie posługuje się hasłem „100% czystej Nowej Zelandii”. Tylko w kilku miejscach na ziemi można w ciągu jednego dnia doświadczyć ośnieżonych szczytów górskich, bujnych pierwotnych lasów, wulkanów, krajobrazów pokrytych lawą, rwących rzek i wspaniałych wybrzeży. Jak zaplanować trekking w Nowej Zelandii? Chatki w Nowej Zelandii -informacje praktyczne; Nasze ulubione chatki w Nowej Zelandii; Pracuj i podróżuj po Nowej Zelandii- Wiza Working Holiday; Pięć rzeczy, za które pokochasz Nową Zelandię; AUSTRALIA. Autostop na Tasmanii; Opowieści z podróży. Życie na farmie w Nowej Zelandii Jeśli kwalifikujesz się do ubiegania się o eTA dla Nowej Zelandii, jak wspomniano powyżej, wystarczy wypełnić formularz wniosku online, aby otrzymać NZeTA lub zezwolenie na podróż do Nowej Zelandii pocztą elektroniczną. Tutaj możesz ubiegać się o elektroniczne zezwolenie na podróż do Nowej Zelandii. Używaj mydła do mycia okolic rany, aby zapobiec rozprzestrzenianiu się infekcji. 2. Opatrunek z miodem Manuka. Miód ma silne właściwości przeciwdrobnoustrojowe. Miód Manuka, uzyskany od pszczół żywiących się nektarem z kwiatów krzewu Manuka (rosnący w Nowej Zelandii), jest szczególnie znany ze swoich właściwości 0OUnZ9. Życie Koczownika nie jest łatwe. Codzień musi znaleźć miejsce do spania i do umycia oraz upolować coś do jedzenia. Proste? Dodajmy, ma być tanio, a najlepiej darmowo. Żelazną zasadą Koczownika jest ... nie przepłacać! Koczownik szuka schronienia Kimże byłby Koczownik tkwiący w jednym miejscu, prowadzący osiadły tryb życia? Potrzebuje zatem Koczownik środka transportu i domu, najlepiej co w raz z nim przemierzałby przestrzenie odległych krajów. Najproścej wzorem ślimaka dom swój na plecach nosić i stawać obozem na noclegi... Koczownik czasem rozbija więc namiot, ale dom to w wietrznych warunkach niepewny i czasem przy deszczach przeciekający. Koczownik, nawet najtwardszy, nie lubi budzić się w kałuży. Koczownika nie uszczęśliwia też gdy spore ma do pokonania odległości, a dnia nie starcza na poszukiwanie dogodnego miejsca na obozowisko. A tych ( zwłaszcza tanich lub darmowych) wiele nie ma. Koczownik bowiem nie wszędzie jest mile widziany. Jest raczej jak bezdomny kot. Nigdy pewien być nie może czy z właśnie znalezionego dogodnego legowiska nie przegoni go twarda ręka nadzorcy (wlepiająca mu mandat na do widzenia). Rozwiązaniem jest zatem dom na kołach, zdolny Koczownika w odległe rejony zawieźć i dać mu schronienie w razie deszczu czy wiatru. Pozyskanie takiego domu nie jest trudne, ale miało być tanio. Rozgląda się zatem Koczownik w poszukiwaniu, ślizgając się jedynie wzrokiem po wypasionych kamperach i motorhome'ach. Jego wzrok przykuć może jedynie skromna, strzechą niemalże kryta, "chatka na kołach", przez innych omijana szerokim łukiem. Nowa Zelandia i Australia są dla Koczownika terenem przyjaznym, nie pozbawionym jednak pułapek. Koczownik niewprawny łatwo może paść ofiarą podstępnie rozlokowanych zakazów kampingowania umieszczonych w najdogodniejszych miejscach. Z dala od siedzib ludzkich, przekonany o bezkarności ( i bezsensowności ograniczenia ) rozbije swój obóz by z rana wpaść w szpony sprawiedliwości. Koczownik doświadczony obóz rozbije pod osłoną nocy by z pierwszym pianiem koguta miejsce postoju opuścić, zacierając tropy.... Koczownik poluje Koczownik jest jak dzikie zwierzę, migrujące od wodopoju do wodopoju, ( darmowe poidełka w parkach i na plażach), od legowiska do legowiska. Poluje na najlepsze okazy(je) ( w supermarketach) by się wykarmić. Koczownik ciągle się uczy. Ma w głowie sieć darmowych kempingów, zna na pamięć i na wyrywki asortyment skepów wraz z cenami. Wie gdzie najlepiej polować na drób, a gdzie zastawić sidła na grubego zwierza. Koczownik gromadzi rownież zapasy na chude czasy. Gdy oddala się od dogodnych terenów łowieckich zabiera ze sobą zapasy by w chwili słabości nie złamać swej żelaznej zasady nieprzepłacania. Koczownik walczy o przetrwanie Gdy Koczownik upoluje już coś na obiad, staje przed wyzwaniem przetworzenia pozyskanej żywności. Koczownik nie posiada jednak wielu narzędzi kuchennych. Jeden garnek i kuchenka musi czasem Koczownikowi starczyć do przygotowania posiłku. Gotowanie stanowi więc dla Koczownika nie lada wyzwanie logistyczne. Koczownik gotuje na łonie natury, zazwyczaj na stoliczkach piknikowych, lub gdzieś w odludnym lesie. Gdy tylko straci czujność lokalna fauna stara się mu jego posiłek wyrwać. Musi więc Koczownik uważać na powietrzne ataki papug lub mew, nie dać się zwieźć podstępnym keom lub czasem stanąć do otwartej walki ze stadem nacierających emu. Gdy Koczownik pokona te wszystkie przeciwności losu może się wreszcie nacieszyć posiłkiem, zazwyczaj już zimnym. Koczownik w miejskiej dżungli Czasami Koczownik zmuszony jest odwiedzić miasto. Miasto nie jest naturalnym środowiskiem dla Koczownika. Brak w mieście dla Koczownika dogodnych miejsc na rozbicie obozu, a oferta noclegów najemnych jest zazwyczaj poza jego możliwościami. Nawet zwykłe zaparkowanie "chatki" wymaga wydatku, którego Koczownik ponosić nie chce, a nawet jeśli zechce, łatwo może paść ofiarą pokrętnych reguł parkowania. Równolegle, skośnie bokiem, prostopadle, tyłem do płotu, przodem do tyłu, w tył na lewo..... do 16-tej na godzinkę, inwalida na trzy, przed północą na bilecie, a do piątej za darmo... Reguł jest zbyt wiele, żeby odwykły od miejskiej dżungli Koczownik chciał je zgłębiać. Duży ruch, miejskie pułapki i płatne dukty Koczownika stresują, niepozostawiając miejsca na relaks, którego Koczownik potrzebuje. Wszystko to sprawia, że Koczownik stara się miast unikać, a gdy już się do nich wybiera to najchętniej bez swojej "chatki" korzystając z gościny ludzi gotowych przyjąć strudzonego wędrowca pod swój dach. Koczownik literatem W swych podróżach Koczownik nie zaniedbuje obcowania z kulturą, a gdzie można z nią obcować lepiej niż w bibliotece? Rozgląda się zatem Koczownik z utęsknieniem za "świątyniami wiedzy" by zaspokoić swoją potrzebę poszerzania horyzontów, a gdy już taką znajdzie, staje się jej stałym gościem. Biblioteki dają bowiem Koczownikowi dostęp do łączności bezprzewodowej ze światem zewnętrznym, innym niż podróż. Pozwalają na kontakt z osobnikami prowadzącymi osiadły tryb życia i zameldowanie, że Koczownicze serce jeszcze bije. Czysty Koczownik Woda jest dla Koczownika cenna. Koczownik nie tylko pić musi, ale też od czasu do czasu zmyć potrzebuje z siebie pył i kurz. Wiadomo... Koczownik czysty i najedzony to Koczownik szczęśliwy. Na swej drodze Koczownik nie raz spotyka jeziora czy strumienie, czasem gdy sprzyja mu szczęście trafia na naturalne, ciepłe źródła. Częściej jednak na samą myśl o zamoczeniu stopy w napotkanym cieku wodnym koczownicza skóra cierpnie. Wówczas Koczownik wyjścia ma trzy. Gdy potrzeba komfortu termicznego jest znacznie silniejsza od potrzeby higieny Koczownik zarzuca pochopnie podjęty pomysł umycia się. Znacznie łatwiej w końcu umrzeć z hipotermii niż z brudu. Pokrzepiony tą myślą Koczownik wraca do swych codziennych zajęć. Gdy w cieplejszych rejonach droga zawiodła Koczownika nad morski brzeg, rozgląda się on za plażowymi prysznicami. Służą one głównie do zmycia soli po morskiej kąpieli, ale cóż szkodzi Koczownikowi udać, że właśnie wyszedł z morskich fal? Mając trochę szczęścia Koczownik może nawet natrafić na ciepłą wodę... Będąc w zasięgu cywilizacji i czując palącą potrzebę kąpieli Koczownik rozgląda się za basenem. Tu woda w prysznicu jest zawsze ciepła, ale żeby skorzystać z jej dobrodziejstw Koczownik musi uszczuplić ( choć z nieskrywaną niechęcią ) swoje zasoby finansowe. Jednak dla ciepłego prysznica nawet Koczownik łamie czasem swe zasady. W wytropieniu zbawiennego prysznica i darmowych miejsc noclegowych, Koczownikowi przychodzi z pomocą nowoczesna technologia. Koczownik dobrze poinformowany za wczasu zdobywa odpowiednią aplikację, która wraz z niezawodnym zmysłem tropienia, zapewnia Koczownikowi spokojny sen. Praktyczny Przewodnik Koczownika: Spanie: Najlepiej i najtaniej we własnym kamperku:) W Australii i Nowej Zelandii sporo jest darmowych miejsc gdzie można spać w samochodzie. W ich wyszukiwaniu w Australii bardzo pomagają aplikacja Wikicamps i atlas Camps. Nowa Zelandia ma podobno swoją aplikację, ale jej nie używaliśmy. Na Nowej Zelandii obowiązuje podział kamperów na "self contained" i te gorsze. "Self contained" są teoretycznie samowystarczalne, mają kuchnię i toaletę. Sporo darmowych miejsc jest dostępnych tylko dla takich właśnie pojazdów. Jeśli nie uda się bezpłatnie, na Nowej Zelandii pozostaje opcja tanich kempingów zarządzanych przez Auckland Council Regional Parks (przy kilkunastu rezerwatach na górze północnej wyspy) i w całym kraju DOC ( Department of Conservation). W zależności od standardu kempingi DOC kosztują 6 nzd (za najbardziej podstawowe, tylko z toaletą), 10 nzd (tzw scenic, często niewiele lepsze) do 15 dolarów za najbardziej wypasione servised campsites. Co ciekawe na większości kempingów wyposażonych w kuchnię nie znajdziemy naczyń. Zarówno garnki jak i talerze trzeba mieć swoje albo wynająć (na bardziej wypasionych kempingach). W Australii jedyne tanie lub darmowe kempingi znajdują się w obrębie parków narodowych. W okresie świąteczno-wakacyjnym i w trakcie długich weekendów wiekszość z nich musi być rezerwowana z wyprzedzeniem. Jeśli mamy długą przerwę między lotami zawsze można przespać się na lotnisku. Na lotnisku w Auckland czuliśmy się jak Tom Hanks w filmie Terminal. W ciągu dwóch miesięcy byliśmy na nim pięć razy, z czego cztery z nocowaniem. Z każdym kolejnym razem czuliśmy się bardziej u siebie. Dotarło to do nas gdy z kosmetyczką pod pachą, w klapeczkach i z ręcznikiem na głowie przedzieraliśmy się przez terminal przylotów, torując sobie drogę wśród rozgadanej koreańskiej wycieczki, kilku rodzin wyczekujących na swoich bliskich i gromady podróżnych przepychających się do wyjścia z wielkimi tobołami. Jeszcze trochę i złapiemy się na paradowaniu przez środek lotniska w piżamach i rannych pantoflach, pomyśleliśmy i poczłapaliśmy do swojego zacisznego korytarza aby rozłożyć karimatki i śpiwory pod działem HR (jakoś tak z sentymentu Doroty). Zakupy: Na Nowej Zelandii jedzenie najtaniej kupować na promocjach w sieciach Countdown i New World. Sprzęt biwakowy i wyposażenie "domu" kupimy w Warehouse. W Australii stosunkowo tanie zakupy spożywcze zrobimy w Woolworth, Coles, czasami w Aldi. W Australii znajdziemy też (zazwyczaj obok Coles) rewelacyjne Reject Shop, gdzie mnóstwo rzeczy kupimy po bardzo okazyjnych cenach. Można tu śmiało wyposażyć kamperwana w naczynia, kontenerki do przechowywania, pościel, elementy wyposażenia auta (np kable, kanistry), podstawowe produkty spożywcze, kosmetyki i wiele innych przydatnych gadżetów. Dosyć powszechne są też sklepiki "wszystko za 2 dolary" i secondhandy, w których w przeciwieństwie do polskich, znajdziemy znacznie więcej niż tylko ubrania. W Bunnings, odpowiedniku naszej Castoramy, najszybciej kupimy krzesełka turystyczne, stoliki, kontenerki czy kuchenkę turystyczną. W obu krajach dużo zaoszczędzić można na wodzie. W większości miejsc pitna jest woda z kranu, a w parkach i w specjalnych miejscach piknikowych znajdziemy poidełka i kraniki do zatankowania butelek. Mycie: Jeśli mieszkamy w aucie, mycie stanowi pewne wyzwanie. Najprościej i najtaniej w rzekach, jeziorach i w morzu (używając oczywiście biodegradowalnych kosmetków). Jest to rozwiązanie dla twardzieli ( szczególnie na NZ) bo woda do ciepłych nie należy. Na wielodniowych szlakach o prysznicach można zapomnieć, a często kąpiel w rzekach czy jeziorach jest również zakazana. Gdy brak publicznego prysznica, pozostają działania partyzanckie w postaci umywalki i mokrych chusteczek. W Australii na wybrzeżu pełno jest darmowych pryszniców, czasami nawet z ciepłą wodą, choć w gorący australijski dzień ta zimna wydaje się bardziej właściwa 🙂 Darmowe prysznice można też znaleźć w stacjach obsługowych dla ciężarówek (service stations) i niektórych lotniskach, jeśli mijamy jakieś w pobliżu. Jeśli nie ma możliwości skorzystania z opcji darmowej, najlepiej udać się na basen. Tam zazwyczaj za kilka dolarów można bez przeszkód skorzystać z ciepłego prysznica Transport: W Nowej Zelandii i Australii najtaniej i najbardziej praktycznie jest podróżować autem. Autobusy są drogie i nie wszędzie nimi dojedziemy. Transport kolejowy praktycznie nie istnieje, a jak już to są to zazwyczaj drogie pociągi turystyczne. Wyjątkiem w Australii są okolice wielkich miast i kolej podmiejską, która jest stosunkowo tania i pozwala na sprawne poruszanie sie po aglomeracji. Między większymi miastami może się opłacać wykupić wcześniej przeloty. Na Nowej Zelandii, między wyspą północną i południową, często jest to tańsze od opłaty za prom na samochód i kierowcę (chyba, że korzystamy z relocation deal, gdzie czasem płaci za to wypożyczalnia). Jeśli w jednym lub drugim kraju macie przynajmniej dwa miesiące czasu, najczęściej opłaca się kupić auto (zwłaszcza jeśli podróżujecie w sezonie wakacyjnym/świątecznym, co wiąże się z ogromnym wzrostem cen w wypożyczalniach). Z drugiej strony, zakup i późniejsza sprzedaż auta wymagają trochę czasu (poszukiwania, rejestracja, ubezpieczenie), a ponieważ na roadtrip kupuje się raczej egzemplarze drugiej świeżości ( czasem trzeciej 🙂 ) z setkami tysięcy kilometrów na liczniku, wskazana jest znajomość mechaniki samochodowej. W naszym przypadku Łukasz niczym MacGyver, jedynie z użyciem scyzoryka, taśmy i odrobiny wyobraźni wielokrotnie podreperowywał nasz australijki domek na kołach. Nie obyło się też bez wizyty w warsztacie i wymiany pompy wodnej. Mimo wszystko zakup auta to zazwyczaj najtańsza opcja, trzeba tylko wybrać mało awaryjny egzemplarz. Internet: Kawiarenki internetowe nie cieszą się popularnością w tym zakątku globu. Na Nowej Zelandii w ogóle czasem trudno o internet. Najszybciej wifi znajdziemy w kawiarniach, ale na Nowej Zelandii często nie wystarczy kupić kawy. Internet sprzedawany jest osobno (ok 5 nzd za dzień). Do niedawna można było korzystać z różowych budek telefonicznych Spark z bezpłatnym wifi, ale firma chyba wycofuje się z tej idei, a przynajmniej pod koniec naszej podróży po NZ opcja ta przestała działać w niektórych miejscach. Najpewniejszym miejscem z dostępem do internetu są I-site, informacje turystyczne, znajdujące się w prawie każdym miasteczku lub biblioteki. Sklepy Warehouse mają również darmowe wifi dla swoich klientów. W Australii w informacji też czasami mają wifi, ale tu najpewniejszym strzałem będą miejskie biblioteki. Są super nowoczesne i znajdziecie je bez problemu w każdym większym miasteczku. Poza tym wifi dostępne jest jak w Europie w większości knajpek (potrzebne hasło) i często w bezpłatnych hotspotach. Polacy pragnący podjąć pracę w Nowej Zelandii powinni wcześniej wystąpić o wizę do pracy. Istnieją różne formy wizy pracowniczej, np. tymczasowe wizy do pracy (np. Working Holiday Visa, Essential Skills Visa), wizy do pracy z możliwością przedłużenia do rezydentury (np. w przypadku gdy długość pobytu nie jest potwierdzona lub gdy brak jest wystarczających podstaw do uzyskania pozwolenia na pobyt stały), czy wizy rezydenckie na pobyt stały. Wyczerpujące informacje na temat dostępnych opcji i wiz można znaleźć na stronie internetowej Urzędu Imigracyjnego Nowej Zelandii: Lista zawodów, na które istnieje największe zapotrzebowanie w Nowej Zelandii dostępna jest na stronie Urzędu Imigracyjnego NZ: Warunki zatrudnienia regulowane są przepisami Ustawy o Zatrudnieniu z 2000r. (Employment Relations Act). Celem zapisów Ustawy jest promowanie zaufania do stosunku pracy i praw pracowników do zbiorowych rokowań i negocjacji. Treść ustawy oraz informacje na temat zasad zatrudnienia dostępne są na stronie MBIE: Destynacja: Nowa Zelandia Rodzaj: Typ: wszystkie Termin: wszystkie miesiące Proponowane oferty Sortuj Z wizytą w krainie Hobbitów Od 15800 zł / os. 17 dni z przelotem Wycieczki objazdowe Nowa Zelandia — Auckland, Półwysep Coromandel, Rotorua, Napier, Wellington, Nelson, Park Narodowy Paparoa, Park Narodowy Westland, Queenstown, Jezioro Te Anau, Dunedin, Christchurch Po przeciwnej stronie globu znajdują się dwie wyspy, których naturalne piękno nie ma sobie równych na całym świecie. Nowa Zelandia ocalona od masowej turystyki zachwyca niekończącymi się plażami, fiordami pełnymi delfinów i fok, gejzerami tryskającymi turkusową wodą. Połacie zielonych łąk, lodowce i góry, przy których Alpy wyglądają jak Babia Góra czynią to miejsce naprawdę wyjątkowym. Zapraszamy do Nowej Zelandii, gdzie liczba owiec wciąż czterokrotnie przekracza liczbę ludności! Wybierz się na prawdziwy roadtrip na końcu świata! Poczuj dynamiczność i ekstremalność stolicy adrenaliny – Queenstown ... Z Północy na Południe Od 19200 zł / os. 15 dni z przelotem Wycieczki objazdowe Nowa Zelandia — Auckland, Matamata, Rotorua, Christchurch, Mt. Cook, Wanaka, Queenstown, Milford Sound, Franz Josef, Punakaiki, Greymounth, Kaikoura Po przeciwnej stronie globu znajdują się dwie wyspy, których naturalne piękno nie ma sobie równych na całym świecie. Nowa Zelandia ocalona od masowej turystyki zachwyca niekończącymi się plażami, fiordami pełnymi delfinów i fok, gejzerami tryskającymi turkusową wodą. Połacie zielonych łąk, lodowce i góry, przy których Alpy wyglądają jak Babia Góra czynią to miejsce naprawdę wyjątkowym. Zapraszamy do Nowej Zelandii, gdzie liczba owiec wciąż czterokrotnie przekracza liczbę ludności! Zachwyć się krainą gejzerów w Rotorua Poznaj bogatą, wciąż nie do końca odkrytą kulturę Maorysów – rdzennych mieszkańców Nowej Zelandii ... Informacje ogólne Strefa czasowa GMT + 12 Stolica Wellington Populacja 4 393 500 Powierzchnia 268 680 km2 Język W Nowej Zelandii funkcjonują trzy języki urzędowe – angielski, maoryski i nowozelandzki język migowy. Pierwszym językiem Nowej Zelandii był język maoryski, którym posługiwali się już w VIII wieku Maorysi pochodzący ze wschodniej Polinezji. Do końca XVIII wieku był to jedyny język, który funkcjonował na terenie kraju. Co ciekawe, język ten do czasów przedkolonialnych był językiem mówionym i nie posiadał alfabetu (powstał on dopiero w XIX wieku). Obecnie językiem tym posługuje się ok. 165 tys. osób, co stanowi 4% mieszkańców Nowej Zelandii. Językiem angielskim posługuje się 90% ludności Nowej Zelandii. Waluta Oficjalną walutą Nowej Zelandii, państw stowarzyszonych – Niue i Wysp Cooka, brytyjskiej kolonii Pitcairn oraz terytoriów zależnych - Tokelau i antarktycznej dependencji Rossa, jest dolar nowozelandzki (NZD lub NZ$). Dolar nowozelandzki został wprowadzony w 1967 roku, zastępując nowozelandzkiego funta. NZD dzieli się na 100 centów. W obiegu są banknoty 5,10, 20 i 100 dolarowe i centy o nominale 2, 10, 20 i PLN = 0,38 NZD1 EUR = 1,68 NZD 1 USD = 1,54 NZD Zwiń Informacje praktyczne Informacje wizowe i opłaty lotniskowe Od 1 października 2019 roku obywatele RP podróżujący do Nowej Zelandii w celach turystycznych, na okres nie dłuższy niż 3 miesiące, są zobowiązani do zarejestrowania się wcześniej w elektronicznym systemie autoryzacji podróży. Oznacza to, że przed wylotem należy wykupić tzw. NZeTA – New Zealand Electronic Travel Authorisation wypełniając specjalny formularza na stronie internetowej Dokument jest ważny 2 lata, a koszt jego uzyskania to 12 NZD (lub 9 NZD przy płatności aplikacją przez telefon komórkowy). Wraz z NZeTA należy opłacić International Visitor Conservation and Tourism Levy, czyli opłatę turystyczną w wysokości 35 NZD. Opłata jest automatycznie wliczana w opłatę za wjeździe do kraju, paszport powinien być ważny jeszcze minimum 3 miesiące od daty planowanego opuszczenia Nowej Zelandii. Na granicy należy przedstawić wypełnioną kartę przylotu (otrzymacie ją w samolocie) oraz powrotny bilet lotniczy. Urzędnik może zapytać o plan podróży oraz ośrodki finansowe (lub kartę kredytową) wystarczające na pobyt w Nowej Podróży nie ponosi odpowiedzialności za nieotrzymanie wizy do kraju, w którym odbywa się impreza turystyczna, oraz krajów tranzytowych. Zdobycie wizy leży w 100% po stronie uczestników wyjazdu. Szczepienia Od osób podróżujących do Nowej Zelandii nie wymaga się zrobienia szczepień ochronnych. Jak w przypadku niemal każdej podróży zaleca się szczepienie przeciwko błonicy i tężcowi (ok. 90 zł) oraz wirusowemu zapaleniu wątroby typu A i B (ok. 250 zł), jednak tę decyzję pozostawia się indywidualnej decyzji podróżującego. Na terenie Nowej Zelandii nie występuje malaria. Szczepienia należy wykonać na 4-6 tygodni przed planowaną podróżą. Ceny szczepień podano zgodnie z aktualnym cennikiem Centrum Szczepień Krakowskiego Szpitala Specjalistycznego im. Jana Pawła II. Napiwki Zostawienie napiwku za usługę nie jest obligatoryjne i zależy od dobrej woli podróżującego. Przyjęło się, że w dobrych restauracjach pozostawia się 5-10% dopłatę do rachunku w podziękowaniu za dobrą obsługę, taksówkarzowi ok. 10% wartości należności. W hotelach natomiast zwyczajowo wręcza się bagażowemu za pomoc we wniesieniu bagażu 1-2 NZD. Ceny jedzenia Koszt jedzenia w Nowej Zelandii jest wyższy niż w Europie. Najdroższe posiłki są w restauracjach hotelowych i lokalach o wysokim standardzie. Za obiad w hotelowej restauracji trzeba zapłacić ok. 30 – 45 NZD, za owoce morza ok. 40 NZD, za desery ok 10-18 NZD. Taniej jest w lokalnych restauracjach, gdzie zestaw lunchowy kosztuje ok. 15-25 NZD. Zakupy warto robić w hipermarketach w dużych miastach, gdyż w małych miejscowościach i małych sklepach ceny mogą być nawet dwa razy wyższe. Do najpopularniejszych marketów w Nowej Zelandii należą sieci New World, Countdown, Foodtown czy Woolwoths. Do najtańszych należy sieć Pak’n’Save. Przykładowe ceny jedzenia: chleb tostowy - 1 NZD, mleko 2 l - 4,5 NZD, makaron ok. 2 NZD, piwo 0,3 l – 2 NZD, woda 1,5 l – 1 – 2,8 NZD. Ciekawostki Nowa Zelandia została odkryta w 1642 roku przez holenderskiego żeglarza Abel Tasmana. Odkrywca nazwał ją Staaten Landt, czyli Ziemią Stanów. Nazwa Nowa Zelandia pojawiła się po raz pierwszy w 1665 roku i pochodzi od prowincji holenderskiej Zeeland. Nowa Zelandia jako pierwsza na świecie przyznała kobietom prawo do głosowania. Miało to miejsce w 1893 roku. Jedną trzecią powierzchni kraju stanowią parki narodowe. Najdłuższa nazwa geograficzna na świecie to nazwa nowozelandzkiego wzgórza Taumatawhakatangihangakoauauotamateapokaiwhenuakitanatahu. Najbardziej stromą ulicą świata jest Baldwin Steet w Dunedin. Jej nachylenie sięga 35%. Nowa Zelandia nazywana jest przez Maorysów Aotearoa, czyli Kraina Długiego Białego Obłoku. W Nowej Zelandii żyje ok. 47 mln owiec, a więc ich liczba jest ok. 10 razy większa niż liczba ludności kraju. Zarejestrowanie samochodu trwa ok. 5 minut. W tym celu należy uzupełnić wniosek na poczcie. Jeziora Frying Pan jest największym źródłem gorącej wody na świecie. Temperatura wody w jeziorze sięga nawet 200°C! Z Nowej Zelandii pochodzi Peter Jackson, który wyreżyserował nagrodzoną Oscarem adaptację powieści Tolkiena, trylogię „Władca Pierścieni”. Nowa Zelandia posiada dwa oficjalne hymny narodowe „God Safe the Queen” i „God Defend New Zealand”. Dwa oficjalne hymny ma również Dania i Kanada. Najczystsza woda na świecie znajduje się w źródłach Te Waikoropupu, w okolicach Nelson. Głową państwa jest królowa Elżbieta II. Nad Nową Zelandią znajduje się dziura ozonowa. W związku z tym oddziaływanie promieni słonecznych jest tu nawet 40 % intesywniejsze niż w Europie! Zwiń Jedzenie Kuchnia Nowej Zelandii to kalejdoskop smaków. Mieszanka wpływów europejskich, smaków azjatyckich, śródziemnomorskich i maoryskich. Zjecie tam zarówno rybę z frytkami jak i paję – pierogi z mięsem. Dużą uwagę przywiązuje się do potraw mięsnych, z czego największą popularnością cieszy się jagnięcina (podawana zazwyczaj z gotowanymi warzywami). Biorąc pod uwagę położenie Nowej Zelandii nie zadziwi fakt, iż spożywa się tam również owoce morza. Ponadto duże ilości sera i wina. Ślinka cieknie na samą myśl o tradycyjnym maoryskim daniu jakim jest Kai – mieszanka trzech mięs: wołowiny, baraniny i kurczaka. Do każdego dania można zaszczycić się lampką lokalnego wina, gdyż Nowa Zelandia słynie z licznych winnic, zwłaszcza na południu. Zwiń Wiedza Historia Do XIII wieku tereny obecnej Nowej Zelandii były niezasiedlone. Przyjmuje się, że pierwsi przybysze dotarli do wybrzeży Wyspy Północnej ok. 1280 roku. Tymi przybyszami byli Maorysi, którzy zawędrowali tu ze wschodniej Polinezji. Według legendy jako pierwszy wyspy Nowej Zelandii odkrył Kupe, który przypłynął z Hawaiki, mitycznej krainy, z której wywodzą się ludy polinezyjskie. Odkryte ziemie nazwał Aotearoa, co oznacza Krainę Długiego Białego Obłoku. W 1642 roku do wybrzeży Wyspy Południowej przypłynął holenderski podróżnik i odkrywca Abel Tasman. Jego łódź została zaatakowana prze tubylców. W wyniku potyczki zginęło czterech członków wyprawy. Tasman odpłynął rezygnując z dalszego odkrywania wysp, uznając odkryte ziemie za nieprzyjazne i mało atrakcyjne gospodarczo. Musiało minąć sto dwadzieścia siedem lat, by kolejny podróżnik, James Cook zawitał do kraju Maorysów. Miało to miejsce w 1769 roku i tę datę przyjmuje się jako początek kolonizacji Nowej Zelandii. Początkowo nowo odkryte ziemie osiedlali australijscy poławiacze fok i wielorybów (byli to głównie złodzieje, mordercy zesłani z więzień w Wielkiej Brytanii do Australii), którzy w 1792 roku w pobliżu fiordu Dusky Sound, w południowo zachodniej części Wyspy Południowej, założyli swoją bazę. Ludność tubylcza zaczęła zapadać na przywiezione przez nowych osadników choroby, co doprowadziło do zdziesiątkowania ich liczby. Choroby, bezprawie i złe traktowanie przez kolonizatorów tylko potęgowały konflikty. Zadanie zaprowadzenia porządku przypadło kapitanowi Wiliamowi Hobsonowi, który przybył do Bay of Islands pod koniec stycznia 1840 roku. W ciągu kilku dni naszkicował traktat mający na celu ugodę z Maorysami. Do końca roku dokument podpisało 500 wodzów. „Traktat z Waitangi” składał się z zaledwie trzech artykułów, które czyniły suwerenem wysp brytyjskiego monarchę, dawały wodzom pełne prawa do ziem, lasów i innych bogactw oraz nadawały Maorysom prawa i przywileje obywateli brytyjskich. Według historyków traktat ten dał początek powstaniu Nowej Zelandii. Ponieważ zapisy traktatu nie były przestrzegane przez kolonizatorów, Maorysi postanowili się zjednoczyć tworząc Kingitanga, czyli Ruch Królewski, z wodzem Taranaki na czele. Od roku 1856 Nowa Zelandia miała własny rząd, w ramach kolonii brytyjskiej, a w 1907 roku uzyskała status 1960 roku Kingitanga przeciwstawili się próby sprzedaży przez osadników ziem w ok. New Plymouth, co doprowadziło do wybuchu wojny. W 1863 roku wybuchł kolejny konflikt zbrojny. W obu przypadkach Maorysi ponieśli 1947 roku Nowa Zelandia stała się niepodległym państwem. Geografia Nowa Zelandia zwana Krajem Długiej Białej Chmury to państwo wyspiarskie położone na południowo - zachodnim Pacyfiku, składające się z dwóch głównych wysp (Północnej i Południowej), oraz szeregu mniejszych wysp, Wyspy Stewart i Wysp Chatman. Archipelag Nowej Zelandii położony jest ok. 1600 km od południowo – wschodnich wybrzeży Australii. Jest to najdalej wysunięta na południe część Oceanii. Nowa Zelandia posiada bardzo gęstą sieć rzeczną. Najdłuższe rzeki to Waikato (434 km) i Clutha (338 km). Wyspy nowozelandzkie to tereny o niezliczonej ilości jezior, największym z nich to jezioro Taupo (616 m²), najgłębsze zaś jezioro Hauroko (463m). Wyspa Południowa to wyspa jezior tektoniczno – lodowcowych, na Północnej natomiast przeważają jeziora tektoniczne i wulkaniczne. Nowa Zelandia w swojej geologicznej ofercie przygotowała dla świata tereny wyżynne i górskie – zajmują ok. 80 % powierzchni. Niziny stanowią wąski pas nadbrzeża. Najwyższe pasma górskie (Alpy Południowe) znajdują się na Wyspie Południowej, to właśnie tam możemy znaleźć najwyższy szczyt archipelagu – Górę Cooka (3764 m górzysta od Wyspy Południowej jest Wyspa Północna słynąca ze zjawisk wulkanicznych. W jej centrum znajduje się Wyżyna Wulkaniczna z najwyższym szczytem Raupehu (3764 m Kultura i religia Rdzenną ludnością Nowej Zelandii są Maorysi, jednakże to Europejczycy stanowią zdecydowaną większość (70%), kolejną grupę etniczną stanowią Azjaci. Chrześcijaństwo to główna religia w Nowej Zelandii, liczną grupę stanowią również anglikanie i katolicy. Z upływem czasu na wyspach pojawiła się nowa religia będąca połączeniem chrześcijaństwa i religii maoryskiej. Tradycyjne wierzenia maoryskie (ratna i rangatu) mają również swoje miejsce na wyspach. Duża część (35%) ludności pozostaje bezwyznaniowa. Kultura maoryska przeżywa obecnie renesans, tuż po tym jak od końca XVIII do początku XX wieku była marginalizowana. Coraz większą uwagę przykłada się do rdzennej kultury. Otwierane są muzea i galerie sztuki cieszące się dużym zainteresowaniem wśród turystów. W zachowanych maoryskich wioskach wciąż kultywuje się tradycję wykonywania tatuaży na twarzy, tzw. Moko. Kultura maoryska widoczna jest na bramach wjazdowych do domostw Maorysów – znajdują się na nich rzeźbione zdobienia. Taniec Haka to kolejny maoryski akcent widoczny przed każdym meczem piłkarskim, wykonywany przez kultura to kultura kiwi. Mieszkańcy używają powszechnie tego określenia nie tylko względem owocu, ptaka, ale również każdego mieszkańca. Stawiając zatem stopę na nowozelandzkiej ziemi zamieniacie się w… kiwi. Solidną część kultury nowozelandzkiej stanowi kuchnia. Zwiń Jeśli ktokolwiek zastanawia się nad wyjazdem do Nowej Zelandii, pierwszą rzeczą, która trzeba się zainteresować są oczywiście wizy. O ile zdobycie wizy turystycznej nie stanowi najmniejszego problemu, o tyle każda inna wiza to już bardziej skomplikowany proces. Wydaje Wam się, że perypetie z ZUSem czy skarbówką są męczące? Zapraszamy do starć z Urzędem Imigracyjnym 😛 Dopóki nie zaczęliśmy się starać o nowozelandzkie wizy, nie zdawałam sobie sprawy, ile to może kosztować człowieka nerwów. Cokolwiek by nie myśleć o Unii Europejskiej, to brak granic rozpieścił nas, Europejczyków, na maksa. Dopiero po wyjeździe poza kontynent zderzamy się z brutalną rzeczywistością. Wiz uprawniających do wjazdu, pracy czy studiów w Nowej Zelandii jest wiele rodzajów, my mamy doświadczenie tylko z trzema ich typami – Wizą Work and Holiday, Skill Shortage Work Visa i Partner of a Worker Visa i na nich to się skupimy. Resztę można znaleźć na stronie Immigration NZ, która szczerze powiedziawszy – nie jest za bardzo przystępna. Visitor Visa, Visa waiver i NZeTA Jeśli planujecie przyjazd do Nowej Zelandii tylko w celach turystycznych, zdobycie pozwolenia na wjazd nie stanowi żadnego problemu. Polska znajduje się na liście “visa waiver countries”, co oznacza, że można wjechać do NZ za darmo i podróżować po kraju do 3 miesięcy. Jeśli chcielibyście zostać w NZ dłużej, musicie aplikować o wizę turystyczną, co nie jest ani trudne, ani skomplikowane (aplikuje się online), jednak wiąże się z kosztem 200$ i koniecznością wykonania rentgena klatki piersiowej (kolejne 200$). Prostszym i tańszym rozwiązaniem, gdy planujemy dłuższą podróż po Nowej Zelandii, jest po prostu wyskoczenie na kilka dni do Australii czy na Wyspy Pacyfiku (bilety można dostać już za 300$) i powrót do kraju znowu jako “visa waiver”. Od października 2019 wjazd do Nowej Zelandii stanie się droższy i trochę bardziej skomplikowany, ze względu na wprowadzenie opłaty turystycznej. Nie sądzę, żeby sprawiało to jakieś problemy formalne przy przekraczaniu granicy w przyszłości, ale o tym się dopiero przekonamy. Najbardziej istotną zmianą jest konieczność uzupełnienia wniosku online przed przyjazdem, gdzie będziemy musieli podać nasze podstawowe dane i cel wizyty w kraju. NZeTA (czyli elektroniczne pozwolenie na wjazd do NZ) kosztować będzie 9$/12$, razem z nim trzeba będzie opłacić także IVL (international visitor levy) – podatek turystyczny, w kwocie 35$. Zarówno NZeTA jaki i IVL będą ważne przez 2 lata. Jeśli posiadacie jakąkolwiek nowozelandzką wizę (W&H, Tourist Visa etc), nie musicie dodatkowo płacić ani za eTA, ani za IVL. Przed każdym wjazdem na teren NZ otrzymuje się deklarację celną, na której zaznacza się wwożone do Nowej Zelandii rzeczy. Jest tam kilka pozycji takich jak jedzenie, sprzęt sportowy, sprzęt trekkingowy, leki, nasiona itp. Jeśli coś z nich macie, po prostu zaznaczacie “tak”, a urzędnik powie Wam, czy można to wwozić czy nie. Nie mam pojęcia, skąd się wzięła w polskich mediach paranoja, że “do Nowej Zelandii nie można wwozić żadnego jedzenia!!! Żadnego!!!” (brawo National Geographic za publikowanie takich głupot). Oczywiście jest to bzdura – kategorycznie nie można wwozić żadnych świeżych warzyw i owoców, dużej ilości serów i miodów (na te są limity), świeże mięso czy owoce morza też nie przejdą, za to przetworzone czy głęboko mrożone już tak. Zastanawiacie się pewnie, kto do jasnej cholery wozi kurczaki czy krewety w samolotach pasażerskich? Zapraszamy na lotnisko w Auckland, szczególnie po wylądowaniu samolotu z Fidżi, Samoa czy Tonga – wyspiarze bardzo lubią przywozić do NZ domowe smakołyki 😛 Konserwy, ciastka, czekolada czy pakowane hermetycznie kabanosy – są jak najbardziej na tak 😛 Kiedyś przywieźliśmy z Rarotongi domowej roboty palusami w jednorazowym pudełku – celnik tylko na nie spojrzał, stwierdził, że wygląda na “properly cooked” i pojechało z nami do domu. Dlatego nie ma co panikować (jak trochę my po przyjeździe tutaj 🙂 ) Jeśli zdeklarujecie posiadanie sprzętu trekkingowego, butów, namiotów czy innych gadżetów sportowych, zostaniecie poproszeni o ich pokazanie. Gdy będą się wydawać brudne, pracownik lotniska weźmie je po prostu do wyczyszczenia i dezynfekcji. Chodzi tu głównie o niewwożenie do kraju żadnych obcych bakterii, które mogą zaszkodzić rodzimym gatunkom. Główna zasada – zdeklarujcie wszystko, co macie; celnicy powiedzą Wam, co można wziąć, a co nie. Jeśli nie, nikt Wam nie będzie wlepiał kary, po prostu trafi do kosza. Co innego, gdy będziecie chcieli bawić się w przemytników ;P Z kolei, jeśli będzie Wam dane lecieć lotem krajowym – to już jest w ogóle wolna amerykanka. Tutaj latanie samolotem po kraju to jak u nas jeżdżenie autobusem czy pociągiem (pewnie dlatego, że tych dwóch ostatnich po prostu tu nie ma:P), więc do bagażu podręcznego nie można zabierać tylko takich najbardziej oczywistych niedozwolonych przedmiotów jak nóż czy butla gazowa:P Za to woda, kosmetyki czy litrowa butelka wina jak najbardziej przejdzie. Work and Holiday Visa Od wizy Work and Holiday rozpoczęła się nasza przygoda z Nową Zelandią. Był to nasz kraj “drugiego wyboru” (pół roku wcześniej nie dostaliśmy wizy do Australii), ale tylko dlatego, że wydawało nam się, iż wizę do NZ jeszcze trudniej dostać. Wiza Work&Holiday uprawnia do przebywania oraz pracy w Nowej Zelandii przez rok. Jest jednak haczyk – pracować u jednego pracodawcy można tylko przez 3 miesiące. Ideą wiz Work&Holiday jest – oficjalnie – ułatwienie młodym ludziom podróży po takich krajach, jak Australia czy Nowa Zelandia i umożliwienie im “dorobienia” w trakcie wyjazdu. Tak naprawdę jest to sposób na sprowadzenie sobie taniej siły roboczej do pracy na farmach czy plantacjach ( w NZ są to plantacje kiwi, awokado czy winnice), ponieważ żaden z mieszkańców tych krajów nie ma ochoty tak pracować za takie pieniądze – klasyk 😛 W większości europejskich krajów wizy Work&Holiday są wydawane od ręki każdemu poniżej 30 roku życia. Oczywiście my, Polacy, jak zwykle musimy mieć pod górkę – nie dość, że jest roczny limit wydawanych wiz (100! słownie sto sztuk! na 36 milionowy kraj, gdzie np choćby Czesi mają ich 200), to jeszcze obowiązuje 3-miesięczny limit pracy u jednego pracodawcy (inne narody oczywiście takich limitów nie mają, a jak!). W praktyce oznacza to, że z taką wizą są bardzo małe szanse na znalezienie pracy gdzieś indziej niż w hostelu czy na farmie. Jakie trzeba spełnić warunki, aby otrzymać wizę? Wymagań nie ma zbyt wiele – trzeba mieć mniej niż 30 lat, paszport ważny więcej niż 6 miesięcy, środki na początek pobytu (ok 4000 NZD) i być “zdrowym” (Polacy muszą obowiązkowo dołączyć rentgena klatki piersiowej do aplikacji, bo najwyraźniej masowo umiera się u nas na gruźlice i jesteśmy na nowozelandzkiej liście krajów o wysokim ryzyku). Pikuś, prawda? Schody pojawiają się gdzieś indziej, a właściwie na samiutkim początku – tak jak już wspominaliśmy wcześniej, limit roczny dla Polski to 100 wiz. Oznacza to, że rozchodzą się one w 15 min ( dosłownie, 15 minut ) po otwarciu internetowej strony z aplikacjami (nowa pula wiz jest co roku wypuszczana pod koniec lutego). Poza tym, serwery wtedy padają, bo wszyscy na raz się rzucają, aby jak najszybciej wypełnić formularz (Mówiąc “wszyscy” mam na myśli przynajmniej z 200-300 osób). Formularz aplikacyjny ma kilka stron, w których trzeba podać swoje podstawowe dane i odpowiedzieć na pytania w stylu “jesteś zdrowy? czy jesteś kryminalistą?”. Jak dokładnie wygląda każda z tych stron możecie podglądnąć na stronie 4evermoments. Jak nam udało się wyklikać 2 spośród 100? Miesiąc przed otwarciem polskiej aplikacji założyliśmy konta na nowozelandzkiej stronie urzędu imigracyjnego i ćwiczyliśmy wypełnianie formularza aplikacyjnego dla jednego z krajów, który nie ma limitów wizowych (jak np Holandia czy Kanada), kasując aplikację, gdy dochodziliśmy do strony z płatnością. Każdy z podpunktów znaliśmy na pamięć, poza tym wypełnienia pól były “zapamiętane” na naszych komputerach. Przed właściwą aplikacją mieliśmy za sobą z ok 50 treningowych “przeklikań” aplikacji, potrafiliśmy to zrobić z zamkniętymi oczami w mniej niż 2 minuty. Podczas właściwej aplikacji serwery były jednak tak obciążone, że zajęło nam to ponad 15 minut – ja byłam już pewna, że po całej zabawie, jednak szczęście nam obojgu dopisało:) Sama wiza aktualnie kosztuje 245NZD ( ok 600 zł). Do tego trzeba doliczyć koszt rentgena, który w Polsce można wykonać tylko w dwóch placówkach, zatwierdzonych przez nowozelandzki rząd – w Warszawie (140 zł) i w Krakowie (250 zł). Różnica w cenie jest znaczna, ale też różni się znacznie poziom usługi 😉 Jeśli macie dużo czasu i liczycie każdy grosz – udajecie się do Warszawy, gdzie trzeba pobujać się między dwoma ośrodkami publicznej opieki zdrowotnej (a wiadomo jak to w Polsce wygląda…:P). W Krakowie rentgena prywatnie organizuje Nowozelandczyk, więc wszystko jest szybko, gładko i sprawnie, do tego można ogarnąć to w sobotę – dlatego też kosztuje dwa razy tyle. Ja robiłam badania w Krakowie, Kuba swojego rentgena załatwiał w Dublinie, właściwie w tej samej cenie. Koszty może wydają się spore, ale to naprawdę nic w porównaniu z innymi wizami tego typu (mam tu na myśli australijskie W&H, przez które też mieliśmy nieprzyjemność przebrnąć:P). Poza tym, zwrócą się po choćby miesiącu pracy w Nowej Zelandii. Plus jest taki, że tak naprawdę nie ponosi się żadnych kosztów do momentu, kiedy praktycznie macie pewność, że wizę dostaniecie. (no chyba, że macie gruźlice :P) Złą informacją ( albo i dobrą, wszystko zależy od tego jak dobrymi domowymi informatykami jesteście) jest to, że już podczas naszej rekrutacji ludzie wymyślali makra/programy, które wypełniały aplikacje za nich. Pewnie teraz krąży ich tyle, że już wszyscy tak wypełniają ten wniosek i ręczni “klikacze” pozostają bez szans:) Edit: podczas naszej lutowej objazdówki po Wyspie Południowej spotkaliśmy kilka osób z poprzedniej edycji W&H (2018 roku) i potwierdziły one, że wciąż można klikać:P Jeśli jesteście zainteresowani aplikacją na W&H w Nowej Zelandii, odsyłamy do oficjalnej strony Nowozelandzkiego Urzędu Imigracyjnego , po dokładniejsze informacje odsyłam na stronę 4evermoments, bo po co pisać dwa razy to samo 🙂 Poza tym, co roku pod ich postem w komentarzach odbywa się gorąca dyskusja ludzi aktualnie ubiegających się o wizę. Poniżej krótkie podsumowanie Wizy Work&Holiday do Nowej Zelandii Kryteria: mniej niż 30 lat trzeba być w dobrym zdrowiu (czyli nie mieć gruźlicy i mieć “czysty” rentgen ) teoretycznie posiadać 4200$ (nam nikt tego nie sprawdzał) bilet powrotny albo środki na powrót (o bilet nikt nie pyta, środki tak jak wyżej ) teoretycznie w wymaganiach jest posiadanie ubezpieczenia medycznego, nikt o nie nie pyta Proces wizowy wypełnienie aplikacji online na stronie immigration i zapłacenie opłaty wizowej ( jeśli podczas aplikacji dotrzecie do strony z płatnością i uda wam się zapłacić, wizę, po spełnieniu reszty formalności, macie zaklepaną; jeśli się spóźniliście i wiz już nie ma, strona z płatnością się nie wyświetli) czekacie na e-mail od NZ immigration, z waszym numerem klienta (potrzebny później u lekarza) umawiacie się na wizytę lekarską w Krakowie bądź w Warszawie, u lekarza wypełniacie Chest X-Ray Certificate. Lekarz założy Wam konto w E-medical, systemie online urzędu imigracyjnego, badania zostają przesłane automatycznie. Od lekarza otrzymujecie numer NZER, który mailem trzeba wysłać do waszego opiekuna imigracyjnego ( od którego otrzymaliście pierwszy e-mail) Et voila! Po 2 tygodniach wiza jest wasza, można jechać zbierać awokado 😉 Nowa pula wiz work&holiday dla Polaków otwiera się w lutym 2020 – jeśli ktoś jest przed 30-stką (a to już bardzo niewielka rzesza naszych znajomych ;D) to zakasywać rękawy i aplikować! Warto pomieszkać w tym kraju choć na chwilę, żeby zobaczyć jaki jest piękny i na własnej skórze przekonać się, jak może być denerwujący;) Long Term Skill Shortage List Work Visa Po przyjeździe do Nowej Zelandii na wizie Work and Holiday Kuba nie miał żadnych problemów ze znalezieniem pracy, ja miałam trochę ograniczone pole manewru i pracy w zawodzie nie dostałam (3-miesięczny okres pracy był zawsze przeszkodą), ale z “jakąkolwiek” pracą biurową nie było problemu. Podczas studiów nasłuchaliśmy się wiele razy o tym, jak to Australia i Nowa Zelandia to raje dla geodetów (w odróżnieniu od Polski), jednak wiecie jak to jest – ludzie rożne rzeczy opowiadają, nie do końca zawsze warto w to wierzyć, dopóki się samemu nie zweryfikuje. My zweryfikowaliśmy i możemy oświadczyć, że to w 100% prawda:P Geodeci i inżynierowie w tym kraju mają ogromne wzięcie, Kuba po tygodniu w NZ miał 3 oferty pracy, jego pracodawca od razu wyraził gotowość do wsparcia go w aplikowaniu o wizę pracowniczą. Po kilku miesiącach zdecydowaliśmy, że zostaniemy trochę dłużej w NZ niż początkowo było to zaplanowane i rozpoczęliśmy proces aplikacji. Kuba zaaplikował o Long Term Skill Shortage List Work Visa. Jest to wiza dla osób, które posiadają już ofertę pracy od nowozelandzkiego pracodawcy, co w większości przypadków równoznaczne jest z tym, że przebywacie w Nowej Zelandii. Nowozelandczycy mają duże opory przed zatrudnianiem ludzi na odległość. Kuba wysyłał sporo CV jeszcze z Polski, bez odpowiedzi. Tak jak wspominałam wcześniej, na miejscu po tygodniu miał 3 oferty pracy. ( co nie znaczy, że się nie da tego załatwić na odległość, czytaliśmy w internetach tez o takich historiach 🙂 na pewno warto próbować). Poza tym, wasz zawód musi znajdować się na liście Long term skill shortage. Lista jest aktualizowana co roku, a ponieważ z roku na rok Nowa Zelandia zaostrza przepisy imigracyjne, lista ta staje się tez coraz krótsza. Jeszcze w 2017 roku był na niej dzisiaj już go nie znajdziecie. Oferta pracy w zawodzie z listy “Essential Skills” to podstawa, od której zaczynamy proces aplikacji i całą papierologię. Dokumenty, które będą Wam potrzebne do aplikowania ( oprócz wypełnionego wniosku;) ) kopia paszportu health check – pełne badania zdrowotne (z prześwietleniem), które kosztują ok 300 NZD. Jeśli posiadacie X-ray z aplikacji o poprzednią wizę (jakąkolwiek nowozelandzką), nie starszy niż rok, możecie go użyć i oszczędzi wam to wydatku 100$. Jeśli robicie badania w Nowej Zelandii, macie mnóstwo ośrodków do wyboru. W Polsce będzie to znowu Kraków albo Warszawa. Listę placówek można sprawdzić tu. W Nowej Zelandii znalezienie wolnego terminu na badania nie powinno zająć więcej niż 2-3 dni. zaświadczenie o niekaralności z każdego kraju, w którym mieszkaliście dłużej niż rok ( w Polsce można to bardzo prosto załatwić przez e-puap, a potem przetłumaczyć online. Kuba w Irlandii mieszkał 11 miesięcy i kilka dni, także dzięki takiej luce w prawie nie musiał się użerać z irlandzkim systemem ;D) nowozelandzka umowa o pracę na pełen etat oraz aplikację uzupełnioną przez waszego pracodawcę. Musi on wykazać w niej, że próbował zatrudnić wcześniej Nowozelandczyka na tę pozycję. U Kuby nie stanowiło to problemu, bo naprawdę ogłoszenie o pracę wisiało przez kilka miesięcy na Seek’u. kopie dyplomu studiów po angielsku, poświadczającą odpowiednie kwalifikacje w zawodzie. Ten punkt dla większości nie powinien stanowić problemu, ponieważ Nowa Zelandia akceptuje większość dyplomów polskich uczelni… większość… Pełną listę możecie znaleźć tutaj, tak się składa, że jest tam np. Uniwersytet Zielonogórski czy Katolicki Uniwersytet Lubelski, ale AGH-u na niej nie ma:P jeśli zaliczacie się do grona tych AGH-owych (czy innych) nie-szczęśliwców, wasza aplikacja wydłuży się o kolejny miesiąc i zdrożeje o 700$, ponieważ będziecie musieli akredytować swój dyplom w New Zealand Qualifications Agency. poświadczenie poprzedniego doświadczenia zawodowego, czyli świadectwo pracy po angielsku bądź rekomendacje od poprzedniego pracodawcy jeśli wasz zawód znajduje się na liście nowozelandzkich zawodów wymagających rejestracji, poświadczenie jej uzyskania O wizę “Long Term Skill Shortage” można zaaplikować online (co dużo ułatwia). Obecnie wiza kosztuje 645 NZD, ale z roku na rok będą one prawdopodobnie drożeć (znowu, zaostrzanie polityki imigracyjnej ). Na rozpatrzenie wniosku czeka się 2-3 miesiące, na stronie są podane ramy czasowe, w jakich większość wniosków jest rozpatrywana. Nie łudźcie się, jeśli jest napisane, że jest to 90 dni, wasza wiza zostanie rozpatrzona w 90 dni albo dłużej, na pewno nie wcześniej 😛 Wiza zostaje przyznana na 30 miesięcy, później możecie aplikować o tymczasową rezydenturę w Nowej Zelandii bądź o kolejną wizę pracowniczą. Kuba posiadając ten rodzaj wizy mógł pracować tylko i wyłącznie dla pracodawcy, który podany był we wniosku. Partner of a Worker Work Visa Jeśli nie macie tyle szczęścia i waszego zawodu nie ma na liście “essential skills”, można podpiąć się pod wizę kogoś, kto takie szczęście ma 😉 Moja wiza została wydana na podstawie “partnerstwa” z Kuba, które musi spełniać wymogi “Genuine and stable relationship”. Dobra wiadomość jest taka, ze wcale nie potrzebne jest do tego świadectwo ślubu. Nowa Zelandia jest pod tym względem bardzo liberalna, nawet nasza pani premier żyje w związku na kocią łapę ze swoim partnerem 😉 Co więcej, samo świadectwo ślubu nie jest wystarczającym dowodem dla Nowozelandczyków, że jesteście “stable” i “genuine”. Moja aplikacja wizowa, oprócz podstaw administracyjnych jak wysłanie kopii paszportu, health checku i zaświadczenia o niekaralności, opierała się na udowodnieniu tego, że z Kubą jesteśmy naprawdę parą forever and ever 🙂 Tak na logikę, nie powinien być to zbyt wielki problem… oj,w jakim wielkim byłam błędzie tak myśląc …:P Aby udowodnić swoje partnerstwo, musicie opisać historie swojego związku i przedstawić dokumenty w 5 kategoriach. Wszystkie dokumenty muszą być oczywiście po angielsku, przetłumaczone prze tłumacza przysięgłęgo, więc kombinowaliśmy jak mogliśmy, aby załączać jak najmniej polskich papierów i korzystać z tych oryginalnie angielskich. Evidence of shared residence – czyli umowa najmu mieszkania, wspólne rachunki za prąd itp. Nie tłumaczyliśmy polskiej umowy wynajmu mieszkania (dajcież spokój, 10 stron!), za to dołączyliśmy list od rodziców Kuby, że mieszkaliśmy u nich w mieszkaniu. Ponieważ mieszkaliśmy osobno przez rok, gdy Kuba był w Irlandii, musieliśmy wyjaśnić, dlaczego taka sytuacja miała miejsce i udowodnić, że się odwiedzaliśmy i nasz związek zachował ciągłość. (Dołączaliśmy bilety lotnicze, dobrze ze Ryanairek wystawia je po angielsku 😉 ). Immigration bardzo lubi też koperty zaadresowane do Was obojga, pod wspólnym adresem – czyli pocztówki czy paczki, mogą też być dokumenty online razem z adresem (np. rezerwacje nowozelandzkich chatek górskich) Financial interdependence – nowozelandzkie immigration za jedyny prawilny dowód wspólnych finansów uznaje wspólne konto w nowozelandzkim banku oraz wspólny majątek (np. auto), więc gdy ich nie ma, jest trochę pod górkę (ale się da). My załączaliśmy naszą wspólną kartę kredytową, poza tym robiłam zestawienie wyciągów z mojego konta wraz z biletami czy paragonami, pokazując, że płaciłam za jakieś rzeczy Kuby i vice versa. Jako potwierdzenie, że kupiliśmy razem samochód (zarejstrowany tylko na Kubę) wysłaliśmy e-mail od jego poprzedniego właściciela, który potwierdzał, że wspólnie przekazaliśmy mu gotówkę. Time spent together/public recognition/family support – w tej sekcji głównie zdjęcia, bilety lotnicze i listy od przyjaciół i rodziny, potwierdzające jaką jesteście wspaniałą i słitaśną parą. Dużo zdjęć i listów. Communication and maintenance of the relationship – czyli listy, rozmowy, maile, czaty itp. Była to najbardziej problematyczna część, ponieważ – jak już wspominałam – wszystko musi być po angielsku, a my jeszcze nie zapomnieliśmy ojczystego języka i porozumiewamy się miedzy sobą po polsku. Już widzę, ile by kosztowało tłumaczenie głupawych rozmów What’s appowych 😛 Całe szczęście udało nam się to obejść. Napisałam obszerne wytłumaczenie, jak to Kuba nie ma Facebooka ani innych social mediów oraz że głównie rozmawiamy ze sobą przez telefon. Załączyłam screeny historii połączeń telefonicznych ( po przełączeniu telefonu na inglisz, of kors), historii telefonicznych rozmów what’s appowych oraz kilka pustych maili z rożnymi datami, w których tylko przesyłaliśmy miedzy sobą załączniki. koszt tłumacza – 0 zł, Przeszło 😀 Moja lista nie wyglądała aż tak obszernie podczas oryginalnego, pierwszego składania dokumentów. Założyłam wtedy, że nowozelandzkie Immigration, jako urząd, interesują tylko oficjalne, urzędowe dokumenty. Załączyłam więc umowy, konta bankowe i parę zdjęć. Błąd. Immigration kocha listy. Im więcej listów tym lepiej, a już najlepiej jeśli są od Nowozelandczyków. Po miesiącu od wysłania dokumentów ( w formie papierowej, wtedy jeszcze nie było opcji na złożenie wniosku o tego typu wizę online) dostałam informację, ze muszę uzupełnić aplikację, bo nie do końca wierzą mi, ze jestem dziewczyną Kuby od 5 lat. Wtedy to właśnie zaczęłam kompletować cała głupawą papierologię, screeny z historii, wyciągi z kont, listy od drużyny piłkarskiej Kuby jak to jestem na każdym meczu (no nie do końca…:P) i naszych znajomych z Polski ( dzięki Agata;) ). Całe szczęście, że dodatkowe dokumenty mogłam wysyłać już online – ostatecznie moja aplikacja miała 30 załączników, czasem ponad 10-20 stronicowych, więc chyba bym zbankrutowała przy ich drukowaniu 😉 Nie musiałam tez oszczędzać się z załączaniem wspólnych zdjęć ( a wiecie, tych trochę mamy:P) Gdy ja składałam wniosek o wizę, była ona jeszcze w wersji papierowej, wbijana do paszportu. Jest to duże utrudnienie, bo tak naprawdę przez 3 miesiące mój paszport, jedyny ważny dokument w Nowej Zelandii, znajdował się w urzędzie imigracyjnym. Nie mogłam wyjechać z NZ, a co gorsza kupić alkoholu w sklepie!!! 😛 (w NZ jest bardzo restrykcyjna polityka dot. sprzedaży alkoholu, a legitymować się można tylko nowozelandzkimi dokumentami bądź paszportem). Całe szczęście to się już zmieniło, wniosek składa się online. Obecnie moja wiza kosztuje 495$. Czeka się na nią także około 2-3 miesięcy (ja wniosek składałam w listopadzie, wiza przyznana w lutym) Wiza wydawana jest na taki sam okres jak wiza partnera (30 miesięcy). Jest ona w zasadzie lepsza niż wiza Kuby – ja mogę zmieniać pracę, ile chcę oraz pracować w jakimkolwiek zawodzie, natomiast Kuba musi być geodetą w firmie, dla której wizę dostał (można ją przepisać na innego pracodawce za opłatą, ale tak czy siak – może pracować tylko i wyłącznie jako geodeta) Plusem obu wiz – zarówno mojej, jak i Kuby – jest to, ze jesteśmy objęci państwowa opieka medyczna tak jak Nowozelandczycy. Szału nie ma, bo tutaj państwowa opieka jest bardzo podstawowa, ale zawsze nie trzeba się o to martwić. A następny krok? Po 2 latach przebywania na work visa można aplikować o tymczasowa rezydencje, natomiast po kolejnych 2 latach o rezydencje stalą, ale na razie te udręki nas ominą… 😉 Wszystko to może wydawać się trochę skomplikowane, ale naprawdę można bez problemu ogarnąć samemu, bez wydawania pieniędzy na agentów imigracyjnych. Urząd Imigracyjny też nie jest taki straszny – jeśli się pomylicie bądź zapomnicie czegoś dołączyć, zawsze można się z nimi skontaktować i poprawić/dosłać. Gdy ja musiałam uzupełniać moją aplikację wizową, dostałam na to tydzień. Jako że akurat byliśmy na wakacjach, napisałam do Urzędu o przesunięcie tego deadline’u – udało się to bez problemu. Niestety prawdą jest też, że ludzie tam pracujący nie mają wiedzy wykraczającej poza to, co napisane jest na stronie. Jeśli więc macie jakiś specyficzny i bardziej skomplikowany problem z Waszą aplikacją, niestety nie macie co liczyć na rzetelną informację. Moje pierwsze starcie z “Customer Service” w NZ Immigration miało miejsce jeszcze z Polski, gdy nie byłam w stanie wydrukować mojej wizy z systemu online. Z moją wizową opiekunką wymieniłam kilkanaście maili, w których ja pisałam, że nie mogę tego zrobić, a ona że powinnam wejść na swoją stronę i tam będzie. I tak w koło Macieju. Dopiero po wysłaniu jej maila z 10 print-screenami z każdego kroku w końcu zaakceptowała fakt, że naprawdę nie mam tej wizy w systemie i wysłała mi ją mailem. ( Po przylocie do NZ sama trafiłam do Customer Service jednej z nowozelandzkich firm i widząc od środka, kto tam pracuje i jak to funkcjonuje, ta sytuacja w ogóle mnie nie dziwi ;D ). Podobna sytuacja miała miejsce, gdy próbowałam się dopytać o to, kto jest moim pracodawcą (z perspektywy ograniczeń wizy “W&H”) – agencja pracy czy firma, dla której pracuję. Po pierwszym telefonie do Urzędu usłyszałam, że agencja; po drugim, że firma; po trzecim, że oboje 😀 (dla zainteresowanych, pierwsza odpowiedź jest poprawna, zweryfikowane przez agencyjnych prawników) Zdobycie wizy do Nowej Zelandii jest czasochłonnym i drogim procesem, nie jest to też najprzyjemniejsze ani najłatwiejsze zadanie. Dlatego przed podjęciem decyzji o przeprowadzce warto zapoznać się ze wszystkimi aspektami emigracji (kosztami życia, zarobkami, itp.), a jeśli jest tylko taka możliwość przeprowadzić emigrację testową na wizie Work&Holiday 🙂 My nie żałujemy ani trochę tych dwóch lat spędzonych w Nowej Zelandii, jednak wiemy też już, że życie tam ma wiele minusów. Czy wrócimy do NZ? Może… Póki co toczymy nowe bitwy, z australijskim Urzędem Imigracyjnym 🙂 Wybierając Nowa Zelandię za cel swojej podróży nie musimy zastanawiać się nad terminem wyjazdu, gdyż jest to na tyle egzotyczna kraina, że w ciągu całego roku w ogóle nie traci na atrakcyjności i zawsze stanowi synonim dobrego urlopu. Wycieczka do Nowej Zelandii to niecodzienna sposobność, by uwolnić się od zwyczajnej szarości miejskiego molochu. Czas rzucić się w wir przygody i dać się porwać wszystkim szalonym atrakcjom jakie przygotowały dla nas wyspy! Wybierając opcję wczasów w Nowej Zelandii, już w samolocie poczujemy dreszczyk prawdziwych emocji, mianowicie widok jaki ukaże się nam z okna pasażera jest nieporównywalny z żadnym innym. Wyspy w całym swoim majestacie robią ogromne wrażenie na każdym turyście do tego stopnia, że z każdą sekundą zbliżającą nas do lądowania będziemy czuli narastające napięcie, aż do momentu otwarcia drzwi samolotu, gdy dotrze do nas fakt, że podróż do Nowej Zelandii to najlepsza rzecz jaka nas spotka w życiu. Nowa Zelandia jest wyjątkową i bardzo egzotyczną krainą, która przepełniona od nadmiaru urodziwej roślinności i niewiarygodnie malowniczych krajobrazów przywodzi na myśl skojarzenie z Edenem. W dobie nowoczesnych technologii takich miejsc jest nie wiele, co więcej w tym przypadku należy podkreślić, że Nowa Zelandia wyróżnia się nawet na tle tych najlepszych i najciekawszych państw. To co sprawia, że Nowa Zelandia przyciąga co roku coraz większe rzesze zapalonych turystów i poszukiwaczy przygód, to jej nienaruszona, wręcz dzika natura. W Nowej Zelandii czas zatrzymał się w miejscu poczęcia przyrody, nie ma miejsca na zwyczajne twory ludzkiej architektury i pospolite budynki historyczne. Takich miejsc jest tu niewiele i dosłownie można je wymienić na palcach jednej ręki. Najważniejsze z nich to między innymi pomniki znanych i zasłużonych osobistości Nowej Zelandii, budynki z początku XIX w. oraz Uniwersytety. Nie traćmy czasu i czym prędzej udajmy się do ulubionego biura podróży, by omówić ofertę wycieczki do Nowej Zelandii

jak przeprowadzić się do nowej zelandii